Jadąc wczoraj pociągiem, miałam przyjemność siedzieć przy mężczyźnie, dosłownie mówiąc, obwieszonym biżuterią. Był niczym wyciągnięty z amerykańskiego teledysku. Sztuczna biżuteria, a przynajmniej tak mi się wydaje, w kolorze srebra i złota przykuwała uwagę, nawet jeśli usilnie próbowałam omijać ją wzrokiem. Łańcuszki, sygnet, kilka kolczyków i wielki zegar. W mojej głowie pojawiło się pytanie, gdzie kończy się granica gustu a zaczyna kicz?